Nowiny kolekcjonerskie

Redagowanie „CONCHY” to dla mnie fantastyczna przygoda, kolekcjonerskie wyzwanie, a przede wszystkim – kontakt z Pasjonatami Konchologii z całego świata.

Przygotowując kolejne aktualizacje witryny, staram się, aby poszczególne zagadnienia, tudzież powierzone mi materiały zyskały – odpowiednią oprawę, właściwy wymiar merytoryczny, a moja praca nie zubożyła ich treści.

Zdarza się, że obok frapujących opracowań i reportaży trafiają do mnie – lapidarne anonsy ze „świata ludzi i muszli” … Szkoda, aby przepadły … NOWINY KOLEKCJONERSKIE – to miejsce właśnie dla nich.

SERDECZNIE ZAPRASZAM KOLEKCJONERÓW I MIŁOŚNIKÓW MUSZLI

Do nadsyłania:

– zdjęć swoich wyjątkowych lub rzadkich okazów muszli oraz unikalnych freaków;
– fotograficznych pamiątek z wystaw i giełd muszli oraz spotkań kolekcjonerskich;
– zdjęć z zagranicznych muzeów muszli lub ekspozycji konchologicznych;
– uwiecznionych, muszlowych wspominek z wakacyjnych wojaży;
– ciekawych odkryć internetowych z zakresu konchistyki;
– odnośników do ciekawych artykułów……itp.

Za pośrednictwem tego działu można także przekazać: wiadomości, zaproszenia, podziękowania i pytania!

WSZELKIE MATERIAŁY I TREŚCI PROSZĘ KIEROWAĆ NA MÓJ ADRES:
jacekglanc(at)interia.pl

 

”Dom Muszli”
2013-07-13 16:29
1373725742
Kiedy jedni nie mają jeszcze urlopu, chodzą do pracy, a za oknem „podziwiają” zapłakany deszczem świat…Inni prażą się pod hiszpańskim niebem i zwiedzają, zwiedzają, zwiedzają…Dobrze, jeśli ci drudzy pamiętają o „pracusiach”, choćby w wymiarze fotograficznym.
O mnie pomyślał zakolegowany i muszlowo zakręcony, obieżyświat Tomek…
Na zdjęciu fasada: „Casa de las Conchas” („Dom muszli”), rezydencji wystawionej w XV wieku w Salamance przez niejakiego Rodrigo de Maldonado, rycerza Zakonu Santiago. Budynek zdobi ponad 300 muszli „Przegrzebka św. Jakuba”. Historycy spierają się po dziś dzień, czym podyktowana była architektoniczna rozrzutność fundatora. Wersje są trzy. Pierwsza: muszle, to znak pokutnej pielgrzymki do Santiago de Compostela; Druga: to znak przywiązania do idei Zakonu Santiago, który w herbie miał takową muszlę; Trzecia: to dowód płomiennego uczucia, które żywił Rodrigo względem swej ukochanej, która to nosiła przydomek „Concha”, czyli muszla. Sądzę, że każda wersja jest na swój sposób intrygująca.
Najważniejsze zaś to, że osobliwego piękna „Domu muszli” nie przesłania jakaś wielkoformatowa reklama…
Ślimak… w drodze do pracy 2013-06-04 14:27

1370348842Kogo lub co – można spotkać w drodze do pracy…pytanie z nieskończoną ilością odpowiedzi.
Kogo lub co – spotkał zaś Pan Jarosław Turek w drodze do pracy?
Oto autorska odpowiedź: „Kiedyś w internecie znalazłem zdjęcie skalarnej formy wstężyka gajowego (żółte sztuki).
Zastanawiałem się, czy mi uda się kiedykolwiek, posiadać choć odrobinę podobnego. I tak w dniu wczorajszym idąc do pracy i jak zwykle patrząc na murek, na którym po deszczu siedzi zawsze kilka wstężyków znalazłem swojego dziwoląga :) To ten czarny :) Przechodzę koło tego miejsca regularnie od 10 lat i akurat w dniu wczorajszym, coś podpowiedziało mi, żebym zatrzymał się na minutę lub dwie. Mam nadzieję, że ślimaczek troszkę pożyje i zacznie się rozmnażać aby sprawdzić, czy wada jest dziedziczna.
Znalazłem informację, że taki wstężyk nazywany jest przez hodowców ślimaków:
Cepaea nemoralis f. scalaridae.”

Muszla z Krzyżem Gotfryda 2013-05-26 17:33

1369582422

Krzyż jerozolimski – czyli tzw. duży krzyż laskowany, w kątach którego mieszczono cztery małe krzyże greckie – w XI wieku stał się godłem najsłynniejszego obrońcy Grobu Świętego – Gotfryda de Bouillon, a później herbem Królestwa Jerozolimskiego.
Obecnie jest symbolem Bożogrobców, czyli elitarnego Zakonu Rycerskiego Świętego Grobu Bożego w Jerozolimie.
Wspomnianych Bożogrobców spotkałem dzisiaj podczas corocznej pielgrzymki mężczyzn do Śląskiej Gospodyni w Piekarach Śląskich. I tutaj niespodzianka! Efektownym dodatkiem do strojnego płaszcza rycerskiego może być, specjalnie przyznawana: srebrna „Muszla pielgrzymia” (4,5×4 cm) z otwartą frontalnie konchą i centralnie umieszczonym Krzyżem Gotfryda z Bouillon (2 cm), emaliowanym na czerwono i oblamowanym złotem.
Zdobyć takową muszlę jako obiekt „shell related”… Marzenie „ściętej głowy”… Wszak to przysłowiowe „oczko w głowie” każdego rycerza nią obdarowanego.
No i obszedłem się smakiem…

Znalezione w Internecie… 2013-05-20 17:15

1369062940Dla miłośników stożków…absolutny tegoroczny „świeżak” z kolekcji Giancarlo Paganellego (zdjęcie pożyczone z Facebook’owego profilu kolekcjonera)

Conus allamandi PETUCH, 2013. 14.4 mm. Honduras, Roatan Island

ALE……. 2013-04-30 18:09

1367338172 Na profilu „Miasto Radzionków” odnalazłem dzisiaj prawdziwie wiosenny (i bardzo udany w wymiarze przyrodniczym) wpis, zatytułowany: „Zielony maj”. Rzeczywiście, Mama Natura budzi do życia wszelkie Stworzenie, wydobywając je z zimowej hibernacji. Doświadczyć tego można na nieustannie pieszczonej Księżej Górze z Ogrodem Botanicznym, ale także w danieleckim parku i na „Szkale”.
Nie byłbym sobą, gdybym nie dodał, że oprócz wymienionych w rzeczonym wpisie zwierzaczków, pojawiły się już także te szczególnie mi bliskie… Z domkami na plecach :)
I tu zaczyna się problem!
Wspomnieć o nich to hobbystyczna – potrzeba serca.
Z drugiej jednak strony…Może lepiej ich obecność przemilczeć! Dlaczego?
No, bo przecież rozpoczęły się prawdziwe łowy na największego polskiego, lądowego, oskorupionego, płucodysznego mięczaka – Ślimaka winniczka (Helix pomatia). Niby, jako gatunek, jest on objęty częściową ochroną na obszarze Polski, ALE w Rozporządzeniu Ministra Środowiska z dnia 12 października 2011 r. w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt, zezwolono na zbiór osobników o średnicy muszli powyżej 30 mm, przez 30 dni łącznie w danym roku, w okresie od dnia 20 kwietnia do dnia 31 maja.
Malakolodzy (czyli naukowi spece od ślimaczego żywota) alarmują, że „zbiory” doprowadziły już do prawdziwego przetrzebienia winniczków w niektórych regionach, ALE dzięki nim… ponoć spada (???) bezrobocie.
Za 1kg winniczków płaci się w skupie żebraczo od 80 gr do 1,0 zł, ALE przecież nasze ślimacze „ofiary” łechcą europejskie podniebienia Francuzów i Włochów, więc się opłaca.
Zbieracze nagminnie mylą skazanego na pożarcie winniczka z łudząco podobnym do niego – Ślimakiem żółtawym (Helix lutescens), objętym od 1995 r. ścisłą ochroną gatunkową, ALE wybierając się na „ślimako-branie” można rzekomo zaopatrzyć się w przewodnik-klucz do rozeznawania i odróżniania gatunków ;)

Tak więc – ja…Uganiając się od lat za radzionkowskimi ślimalami – potwierdzam: Już się obudziły, wychynęły ze swych norek i wygrzewają skorupki na słonku, ALE na wszelki wypadek…Nie powiem, gdzie je można spotkać :)

Endemiczne cudo… 2013-04-28 19:10

1367242270Ledwo dodałem najnowsze piękności Pana Michała Poklękowskiego do Jego profilu w PASJONATACH (mam nadzieję, że już Państwo oglądaliście!), a tu kolejny muszlowy – endemiczny klejnot: Harpa costata f. laetifica.
A tak na marginesie, zastanawiam się, czy to aby nie pierwsza TAKA muszla w Polsce!?
Odpowiedzi na to pytanie nie otrzymam…Za to Panu Michałowi serdecznie gratuluję okazu, który jeszcze niedawno zdobił słynną kolekcję samego Chrisa Zanda.

Ciąg dalszy wystawy… 2013-02-23 17:41

1361637704Miło mi zakomunikować, że wystawa „I mięczak może mieć powód do dumy…”, o której już pisałem, kiedy to eksponaty były prezentowane w muzeum w Górze św. Anny – od 7 lutego br. gości w macierzystej placówce tj. Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu. Czynna będzie dla zwiedzających do końca września 2013 r.
Nad wszystkim ponownie czuwa Pan Michał Wolny (w czasie prelekcji), któremu serdecznie dziękuję za informację.

Nowa moneta… 2013-02-23 17:28

1361636903

Pan Jarosław Turek przesłał mi kuszące zdjęcie nowej „muszlowej” monety, która bez wątpienia będzie wabić polskich koncho-numizmatyków.
Oto jej walory:
Kraj: Palau
Rok emisji: 2013
Nominał: 5 $
Metal: srebro 925/1000
Waga: 25 g
Średnica: 38,61 mm
NAKŁAD: 2500 sztuk

Ach, ten czar… 2013-02-06 19:04

1360173874

Dosyć dawno usłyszałem taką oto zachętę z ust zakolegowanego miłośnika przyrody: „Powinieneś zobaczyć zbiory Staatliches Museum für Naturkunde w Stuttgarcie…To by ci dopiero oko zbielało!”. No, może kiedyś się uda…
Na razie, wpadła mi w ręce (na zawsze) książka: „Einführung in die europäische Meeresmollusken-Fauna”.
Niby nic nadzwyczajnego…A jednak sprawa koleżeńskich życzeń odżyła. Bowiem autorem lektury jest niemiecki przyrodnik – dr Otto Buchner, kustosz: Kgl. Naturalienkabinett in Stuttgart, z którego po wielu latach powstanie dopiero obecne Staatliches Museum für Naturkunde.
Poza tym podziwiam niesamowitej jakości zdjęcia muszli, które wyszły z warsztatu fotograficznego Haufler & Wiest, Stuttgart.
Ktoś powie…e tam, zdjęcia…Tyle tylko, że książka została wydana w 1913 r. Jakby nie liczyć – 100 lat!
Ach, ten czar starych książek i starej fotografii…Bezcenne!

 Vater unser… 2013-02-06 19:02

1360173729Nawet mój uwielbiający historię śp. dziadek Jan nie wiedział, skąd dokładnie pochodziła ta muszla: porcelanka – Cypraea tigris z misternie wygrawerowaną modlitwą „Vater unser…”, czyli „Ojcze nasz…”. Domniemywał, że to pamiątka z wyprawy szlakiem Maryjnych Sanktuariów Niemiec…Jednak ofiarodawca nie sprecyzował, czy było to: Altotting, Pasawa a może Rosenthal.
Im bliżej Dnia Babci i Dziadka, tym żywiej spoglądam w stronę dziadkowej skorupki i zastanawiam się, co tak naprawdę warto świętować w tym dniu…?
Zmagając się ongiś ze „starczymi klimatami”, natknąłem się na – „Księgę starców. Gerontikon” w przekładzie benedyktynki, siostry Małgorzaty Borkowskiej. Lektura specyficzna, gdyż tworzą ją apoftegmaty Ojców Pustyni, czyli sentencje i przypowieści świętych pustelników z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Tam też odnalazłem wyjątkowy i specyficzny rys starości charakterystyczny dla chrześcijańskiego Wschodu. Otóż mianem „starzec” nie określano tam zgarbionego staruszka, a raczej: „ojca-nauczyciela”, zwanego „Abba”. Był to człowiek – mądry – o wybitnym doświadczeniu w życiu wewnętrznym, co predysponowało go do roli przewodnika duchowego dla innych. Stąd pojawiający się w tym kontekście starosłowiański wyraz „starczestwo”, co na polszczyznę współczesną można tłumaczyć, jako – pełnienie roli starca, a ściślej – bycie „ojcem duchowym”.

Tak sobie marzę, aby Dzień Babci i Dziadka był świętowaniem mądrości mijających pokoleń…Powtórzę – selektywnie odzyskanej z ich życiowych doświadczeń – Mądrości!
Może wtedy spadłoby zapotrzebowanie na kozetki do gabinetów psychologicznych…

Micro Shells… 2012-12-19 21:19

1355948388

Mam kolegę… Temu to dobrze, bo mieszka tam, gdzie króluje samba, a nad głowami ludzi wznosi się „Głowa Cukru”.
Tenże, ma niezwykłą pasję, gdyż gromadzi jedynie muszlowe maleństwa, tzw. „micro shells”… no, maksymalnie 5 mm długości.
Nigdy nie rozumiałem, co jest tak frapującego w tych na pozór nieefektownych mikrusach…
Pojaśniało mi w głowie, gdy dzisiaj usłyszałem Trebunie Tutki – kapelę z Tatr, którą w góralskiej formie potrafi zwrócić uwagę na to, co naprawdę ważne.
Leciało to tak: „A jak cłowiek che być straśnie wielki/ Musi zmaleć do muszelki/ I nie marzyć by być wielkoludem/ Ino nojmniejsym Bożym cudem!”
Hej!

Kolejne monety z muszlami… 2012-12-04 20:38

1354649917Pan Jarosław Turek – spec od konchonumizmatyki – przesłał mi sporo nowych monet z muszlami…tematu „shell related”, który chyba trudno wyczerpać. Wybrałem wyjątkowo ciekawe z Saby. Na podstawie reformy konstytucyjnej Królestwa Niderlandów (HOLANDIA) z 10.10.2010 r. przestały istnieć Antyle Holenderskie, w skład których wchodziło 5 wysp, w tym także Saba. Od tej chwili wyspa stała się gminą zamorską, czyli odrębnym terytorium autonomicznym. W 2011 r. nastąpiła emisja pierwszych monet tej wyspy, natomiast w tym roku przygotowano kolejną emisję ciekawych tematycznie monet, które powinny być atrakcyjne dla kolekcjonerów.

Muszlowe piekności p. Michała Poklękowskiego 2012-12-01 19:25

1354386331

Bez wątpienia nie było jeszcze święta Św. Mikołaja biskupa Smyrny, nie mówiąc ni słowa o staropolskim obdarowywaniu się prezentami „pod choinkę” w czas Bożego Narodzenia…A mimo to, u Pana Michała Poklękowskiego już „sypnęło” prezentami… :)
Zresztą, poczytajcie Państwo sami:

,,Witam serdecznie wszystkich miłośników morskich klejnotów. Dzięki uprzejmości Jacka Glanca mam możliwość podzielenia się z czytelnikami Conchy swoją radością z powodu zdobycia kolejnych, ślimaczych piękności do zbioru. Jak widać na załączonej fotografii konsekwentnie zabiegam o okazy możliwie najwyższej jakości:-) Taki mam profil kolekcji.
Od kilku lat ograniczam się do wybranych przedstawicieli cypraeidae, conidae, volutidae, harpidae oraz – za namową Mariusza Roszczyńskiego – także muricidae. Oczywiście kocham i podziwiam muszle także z wielu pozostałych rodzajów ale już dawno temu pozbyłem się złudzeń, że kiedykolwiek będę miał wszystko – więc narzuciłem sobie surowe ograniczenia i gromadzę tylko te gatunki, które najbardziej mi się podobają i są najwyższej, możliwej jakości. Nie zabiegam o
posiadanie kompletnych serii, czy rekordów wielkości – choć kolekcjonerów, którzy tak robią bardzo podziwiam oraz szanuję!
Zaprezentowane zdjęcie być może mówi samo za siebie, jednak (będąc gadułą z zawodu i z natury) napiszę dwa zdania. O Amorii guttata mój serdeczny znajomy z Australii – bardzo znany diler muszli, nurek i kolekcjoner (po tym jak mu się pochwaliłem nową zdobyczą) napisał mi, że to najlepsza Amoria guttata jaką widział w życiu. A on widział już wszystko:-) Miło usłyszeć takie słowa od tak znanej osobistości w naszym muszelkowym biznesie:-) Muszla jest bardzo duża jak dla gatunku (powyżej 50 mm), bez uszkodzeń (niemal typowych dla tej pięknej
zwójki) i ze znakomitym wzorem oraz nasyceniem koloru. Obawiam się, że lepszej nigdzie się już dziś nie dostanie, zwłaszcza po tym jak Australia zorganizowała rezerwaty w większości miejsc występowania Amoria guttata na terenie Wielkiej rafy Koralowej w stanie Queensland. W mojej skromnej ocenie jest to jedna z trzech lub czterech najpiękniejszych zwójek. Niestety niezwykle trudna do zdobycia w naprawdę dobrym stanie zachowania i wielkości w okolicach 5-ciu centymetrów. Conus cedonulli (tu w najpiękniejszej, klasycznej wersji), to muszla legenda. Poszczęściło mi się, bo prezentowany okaz nie dość, że duży – 48 mm, to jeszcze tak cudownie zachowany i ubarwiony. Doskonała warga, wierzchołek i powierzchnia. Klasyk nad klasykami. Widoczna na fotografii Cypraea tessellata zajrzała do mojej kolekcji dosłownie kilka dni temu. Już dawno miałem możliwość
zdobycia muszli tego gatunku, jednak czekałem na okaz naprawdę świeży i bez
żadnych defektów. Warto było czekać. Klasyczny kształt, klasyczny kolor i klasyczny wzór oraz jakość pierwsza klasa. Muszla nie jest gigantem (zbliża się do 30 mm), ale może się poszczycić wszystkimi pozostałymi atutami. Kolekcjonerzy, którzy uważnie śledzą fora internetowe, aukcje z muszlami z pewnością widzą, że naprawdę ładnych (bez defektów) okazów Cypraea tessellata od kilku lat na rynku nie ma prawie w ogóle. Jeśli już się takowe pojawią to ceny przyprawiają o
zawrót głowy! Z relacji płetwonurków z Hawajów (C.tessellata to endemit) wynika, że od kilku lat coś niedobrego dzieje się z populacją tej przepięknej porcelanki. Jest kilka teorii. Gatunek ten został ekstremalnie przełowiony i populacja balansuje na skraju wyginięcia lub też Cypraea tessellatę cechuje sezonowość występowania. Jeśli zwolennicy tej drugie teorii mają rację, to gatunek ten za jakiś czas znów pojawi się na rafach, jeśli zaś słuszność mają Ci według których
to działalność człowieka zdziesiątkowała populację tej porcelanki wówczas … mamy problem. Wychodzi na to, że od dziś każdy żywy egzemplarz jest w pewnym sensie na wagę złota. W sensie kolekcjonerskim i naukowym. Niezależnie od tego kto ma rację i gdzie leży prawda myślę, że warto zawczasu zaopatrzyć zbiór w okaz tego gatunku. Serdecznie pozdrawiam z Warszawy – Michał Poklękowski”.

Muszle z bezludnej wyspy 1 2012-11-24 17:44

1353775472

Ta monetka reprezentuje Wysepkę Clipperton…Pacyfik; jakieś 1280 kilometrów na południowy zachód od meksykańskiego Acapulco; 6 kilometrów kwadratowych powierzchni koralowego atolu…liczba mieszkańców – 0 (zero!)
Ot, prawdziwa bezludna wyspa, a na zdjęciach jej przedziwna waluta z muszlą…

Muszle z bezludnej wyspy 2 2012-11-24 17:38

1353775101

Muszlowa waluta 1 2012-11-24 16:05

1353769510

Nie mogłem się oprzeć urokowi tej „muszlowej waluty”…A może raczej temu, co można za nią nabyć na polinezyjskich wysepkach Wallis i Futuna. A więc: słońce, kryształowe powietrze i lato…non stop :)
No cóż, każdemu wolno marzyć…
Monetki mają w rzeczywistości 30 mm średnicy. Reprezentują jednostkę monetarną: Frank CFP, która obowiązuje w Polinezji Francuskiej, Nowej Kaledonii oraz Wallis i Futuna.
1 frank = 100 centymów.
1 frank = 0,008 EUR.

Muszlowa waluta 2 2012-11-24 15:57

1353769037

Muszlowa waluta 3 2012-11-24 15:56

1353768977

Gorące pozdrowienia z Wietnamu… 2012-11-23 14:29

1353677369

Gorące (w sensie kurtuazyjnym, jak również klimatycznym, o czym przekonują Nadawcy) pozdrowienia z Wietnamu dla wszystkich bywalców CONCHY przesyłają Panowie: Jarosław Turek i Sławomir Boroń – na zdjęciu z dr Nguyenem Thach w jego domu-sklepie „Kurodai Shop”.

Alfabet Braille’a… 2012-11-16 19:10

1353089454

Czego może poszukiwać miłośnik konchyliów na organizowanych w całej Polsce, w ciągu całego roku giełdach minerałów, skał i skamieniałości?
Rzecz jasna…muszli, które wbrew nazwie też tam bywają, bo tylko tam mogą znaleźć swoje miejsce, gdyż polska konchologia ciągle „nie zasłużyła” jeszcze na rodzime „Shell Show”, choćby na miarę organizowanego przez naszych południowych sąsiadów w Pradze, że nie wspomnę już o Paryżu, Antwerpii, Londynie…
Na pewno znajdą się malkontenci, którzy deprecjonować będą znaczenie takich giełd dla profesjonalnego wzbogacenia kolekcji…
I słusznie, bo jeśli o konchistykę chodzi, to od lat oferta może zadowolić w wymiarze gatunkowym, ilościowym i jakościowym jedynie początkującego hobbystę…wszak „dziurawiąc kieszeń” na poziomie zdecydowanie europejskim.
Mimo wszystko – osobiście bywam na tych giełdach, bo mózg raz zakręcony na punkcie spiralnych ślimaczych domków pozostaje w tzw. odkształceniu trwałym i łudzi się nadzieją zdobycia okazu na miarę epoletu kolekcji.
Wiosną tego roku byłem w katowickim „Spodku”.
Muszli nie przywiozłem. Zasłużyłem natomiast na jedno wspomnienie – na całe życie.
Zauważyłem tam ojca (w moim wieku), który wzdłuż stołów wystawowych – z anielską cierpliwością – prowadził córkę (w wieku mojej córki). Delikatnie przytrzymywał ją za ramię, coś szeptał, rozmawiał z właścicielem giełdowej wystawki, za chwile podawał córce do rąk kawałki skał, minerałów…gdzieś dalej meteoryty. Przy innym stole Katarzyna musnęła skamieniałe drewno, jakąś kopalną kość i karapaks sfosylizowanego żółwia. Wreszcie natrafiła na milion-letniego amonita uwięzionego w kamieniu. Przyglądałem się, co robiła…delikatnie go dotykała, pocierała, zaczepiała paznokciami, poznawała każdy rowek, każdą kryzę i skręt…
Po chwili zrozumiałem – Ona znała alfabet Braille’a samej Natury …Czytała więc jeden z rozdziałów Cudu Stworzenia.
Czasem oczy zamknięte – widzą…

Muszle na Wszystkich Świętych 2012-11-01 21:05

1351800340

Wszystkich Świętych…jedno z najpiękniejszych świąt, a na dodatek święto z głębokim sensem egzystencjalnym… Ale zamiast wątku homiletycznego :) – luźne skojarzenie konchologiczne.
Otóż, ilu to z naszych chrześcijańskich Świętych można „połączyć” z tematem muszlowym?

MIEJSCE PIERWSZE: św. Jakub Apostoł, zwany Większym lub Starszym. Galilejczyk z Betsaidy (syn Zebedeusza i Marii Salome) był bratem samego Jana Ewangelisty i jednym z najbardziej oddanych Apostołów Mistrza z Nazaretu. Co zaś wspólnego ma Św. Jakub z muszlami, kojarzy każdy, komu dane było kroczyć pątniczym szlakiem do hiszpańskiego (galicyjskiego) Santiago de Compostela, gdzie spoczęły w cudowny sposób doczesne szczątki słynnego „Syna gromu”… Muszle przegrzebka – Pecten jacobaeus są tam wszędzie: na drzewach, ścianach, przydrożnych słupach, drogowskazach, pielgrzymich odznakach, stemplach okolicznościowych, znaczkach, medalach, paszportach pątników, pamiątkach, bibelotach, wizerunkach Św. Jakuba…No i oczywiście zawieszone na szyjach samych pielgrzymujących.

MIEJSCE DRUGIE: św. Augustyn z Hippony. We włoskiej Toskanii, w prowincji Siena, leży malownicze miasteczko San Gimignano. Turyści cenią je z powodu unikatowej średniowiecznej architektury, pielgrzymi zaś z nabożeństwem nawiedzają zbudowany w XIII – tym wieku kościół San’t Agostino, położony na północnym krańcu miasta. Wnętrze świątyni zdobią freski autorstwa Benozzo Gozzoli, renesansowego malarza, rozmiłowanego w osobie św. Augustyna. I to właśnie słynnemu Doktorowi Kościoła poświęcone są rzeczone naścienne malowidła, przybliżające jego żywot od narodzin po ostatnie dni w numidyjskiej Hipponie. Jedno, całkiem niepozorne opowiada historię, jak to Augustyn jako znaczący już teolog przechadzał się brzegiem morza i przy wtórze delikatnego szumu fal rozważał, czy i jak można zgłębić istotę Boga. Wtem spotkał dziecko, które wybierało muszelką wodę z morza i wlewało ja do małego dołka. „Co robisz?”, zapytał przyjaźnie. „Wybieram wodę z morza”, odpowiedziało dziecko. Augustyn uśmiechnął się. A dziecko na to: „Prędzej uda mi się wybrać muszelką całą wodę, niż tobie swoimi rozważaniami zgłębić istotę Boga”.

MIEJSCE TRZECIE: św. Jan Chrzciciel – syn starotestamentowych: Zachariasza i Elżbiety. To ten, który wg. ewangelisty Łukasza: „Miał za odzienie sierść wielbłąda i pas skórzany na biodrach. Żywił się zaś jedynie szarańczą i miodem leśnym”. Bez wątpienia najsłynniejszy herold Mesjasza, który dostąpił zaszczytu ochrzczenia Go w Jordanie. Nie wiemy, jak dokonał się ten akt – najpewniej św. Jan nabrał wody w dłonie i wylał na Chrystusową głowę…Ale, ale – w madryckim Museo del Prado odnaleźć można dzieło genialnego El Greco (1541-1614): obraz „Chrzest Chrystusa” (350×144 cm; olej na płótnie; 1596-1600 r.), na którym to św. Jan Chrzciciel dzierży w dłoni muszlę „jakiegoś” przegrzebka i z niej właśnie na głowę Mistrza spływają symboliczne strumienie wody. Wspaniałe…

Nowa moneta z Palau…rewers 2012-10-05 17:32

1349451165Znawca tematyki konchonumizmatycznej, Pan Jarosław Turek z Kalisza, przesłał zdjęcia najnowszej monety z serii: „Skarby morza”.
Jest też Jego recenzja: „Jest to druga moneta z serii, tym razem w kształcie muszli Haliotis iris. Moneta jest w kształcie prawdziwej muszli. Z jednej strony jest wklęsła wraz z wklejoną perłą a z drugiej wypukła (tak jak poprzednia).
Pokryta jest kolorowym hologramem a nie po prostu kolorowana.
Osobiście, jako chyba znawca tematu, mogę powiedzieć, że moim subiektywnym zdaniem poprzednia moneta była dużo ładniejsza. Jak dla mnie – ta – jest za bardzo pstrokata i odbiega znacznie wyglądem od muszli Haliotisa. Np: skąd te tęczowe kolory, które aż klują w oczy?
Podsumowując – jest to jedna z monet, które niestety, ale nie podobają mi się jako kolekcjonerowi tej tematyki. Ale w kolekcji trzeba mieć :/
Dane monety:
Kraj: Palau
Rok: 2012
Materiał srebro 999/1000
Waga: 25 g
Wymiary 38×30 mm
Stempel: lustrzany
Nakład: 2000 sztuk

”Schnecken und Muscheln” 2012-09-21 19:11

1348247486Dokładnie miesiąc temu, w krakowskim antykwariacie, zdobyłem tę książkę: „Schnecken und Muscheln”, wyd. Stuttgart 1920 r., autorstwa Dr Kurta Floericke. Ot, takie książkowe „maleństwo” w całkiem dobrym (jak na swój wiek) stanie. Jako niepoprawny miłośnik Internetu (ubolewający, że tak niewielu rówieśników mogę „tutaj” znaleźć), zastanawiałem się – co mnie czeka, gdy już wezmę ja na „warsztat”…
Na pewno – poważny pojedynek z niemiecką czcionką, czyli neogotykiem w dwóch swoich krojach: „frakturze” i „schwabacherze”…Pomyślałem jednak – wszak mam w domu maturzystkę, która język niemiecki zdała na 100%…Może pomoże? :) No i pomogła.
Potem, kwestia samego Autora – Kurt Floericke (1869-1934) uchodzi (obok Alfreda Brehma) za jednego z najznakomitszych, niemieckich znawców świata przyrody swoich czasów. Studiował w Breslau (Wrocław), a potem w Marburgu; zjeździł pół świata, ostatecznie zmarł na malarię, ale przedtem wydał sporo książek przyrodniczych – lektur obowiązkowych dla niemieckojęzycznych studentów biologii i zoologii.
Dalej, fantastyczne rysunki – na zdjęciu strona tytułowa książki (jedyna kolorowa), a potem cyzelowane z pietyzmem wszelkie detale i szczególiki muszli i ślimaków…technika i kunszt, którego już nie ma we współczesnych skomputeryzowanych opracowaniach.
Wreszcie – treść! Wiadomo, że 92 lata w sensie poznawczym to szmat czasu…Nie do porównania…Choć kwestie systematyczne, taksonomiczne, behawioralne i zoogeograficzne podane są na najwyższym poziomie. Natomiast urzeka sposób przekazu informacji…Książkę czyta się jak opowieść, relację z zamorskiej wyprawy. Kto jeszcze tak potrafi elektryzować słowem?
Krótko mówiąc: Internet internetem, a klasycznej książki „do poduszki” nic nie zastąpi…

”Staruszka” 2012-09-14 21:30

1347651039Można wziąć do ręki 100 kolejnych muszli…Owszem, wszystkie cieszą. Są też takie, które niejako mają „na sobie” wypisane emocje…Emocje wyższego kalibru. To są muszle indywidualistki. Wystarczy jedna aby przywołać przeszłość i cofnąć czas. Ta grawerowana porcelanka – Cypraea tigris była w 1902 r. pamiątką na stulecie „Schützenfestu” (niemieckiego odpowiednika naszego”Hubertusa”)… I pomyśleć, że mój śp. Dziadek – nadzwyczajny człowiek – miał się urodzić dopiero za 3 lata…Tyle wspomnień i wzruszeń…
Przedmioty – duszy nie posiadają… Niektóre jednak przedmioty – pozwalają odszukać ją w sobie samym.
Oto dowód: tę „staruszkę” – ledwo wygrzebałem z wilgotnej rupieciarni targu staroci… A już działa!

O obrazie… 2012-09-09 15:03

1347195808

Od kilku już lat nie potrafię – „napatrzeć się” – na ten obraz…Dosłownie – urzeka mnie swoim ciepłem. Dzieło nosi tytuł: „Le Coquillage”, a wyszło spod pędzla Adolpha Williama Bouguereau (typowego i konsekwentnego przedstawiciela akademizmu francuskiego) w 1871 r. (olej na płótnie; 130×89 cm). „Posłuchaj, jak pięknie szumi ta muszla…” – zdaje się mówić piękna matka do równie uroczej córki. Ciekawe, co… lub Kogo słyszy dziewczynka w muszlowym „szepcie” rozkolca – Chicoreus ramosus i jakie wrażenie robi na niej chłodna, alabastrowa gładkość porcelanki – Cypraea tigris, którą dzierży w dłoni? Przepiękna scena…
Tak sobie myślę, że właśnie w taki sposób przenosi się ów wielce zaraźliwy „bakcyl” umiłowania Natury i świadomości zań odpowiedzialności.
Po prostu: z serca do serca…

O muszlach w Krakowie – 8. 2012-09-01 15:27

1346506030

Na krakowskich Bielanach, a ściślej na Srebrnej Górze, jest miejsce, w którym czas się zatrzymał, a przynajmniej zwolnił nieproporcjonalnie do wymogów naszej rzeczywistości. To klasztor ojców Kamedułów – zakonników o najsurowszej regule pustelniczej w Polsce. Od czasów Św. Romualda – założyciela zakonu, mnichom przyświeca łacińska maksyma: „Stat crux dum volvitur orbis”, co znaczy: „Krzyż stoi, choć kręci się świat”. Nic dodać, nic ująć…Lecz pojmie to jedynie ktoś, kto zanim stanie przed furtą klasztorną, wyzbędzie się buty teraźniejszości: przymknie usta, opuści nieco wzrok, odczepi się od zegarka, w pokrzywy wyrzuci „komórkę”, porzuci epifenomen fotografowania wszystkich i wszystkiego, zapomni o dostojnych skrótach przed nazwiskiem i przestanie przed samym sobą grać „mistrza”. Trzeba też pamiętać, że na teren obejścia klasztornego nie można wejść ot tak…Bo akurat ma się na to ochotę. Zwłaszcza niewiastom może się zdarzyć, że ujrzą jedynie tyle, co na zdjęciu, gdyż za furtę Panie mogą wchodzić tylko 12 razy w roku… Planując więc wyprawę do „Białych Ojców”, warto przygotować się logistycznie.
Osobiście, powróciłem na Bielany po 28 latach…Za furtą pozostawiłem moje Panie i wszelkie powikłania pośpiechu codzienności. Cisza…równo przystrzyżony trawnik…chłodne wnętrze świątyni…cisza…A potem natarczywe myśli, że już pora się zbierać, bo czas minął.
Na skraju klasztornego dziedzińca jest wapienny mur. Podszedłem do niego z ciekawską nadzieją, że na odchodne dojrzę choć skrawek mniszych eremów…Nic z tego. Zamiast tego dostrzegłem dwa popularne, polskie, ślimacze „szkodniki” – wstężyki gajowe – Cepaea nemoralis, o charakterystycznych paskowanych muszelkach. Zwierzątka korzystały z porannego słońca, przeciągając leniwie czułki na jeszcze chodnym murze…takie ślimacze SPA. Ależ ich – spokój, harmonia ruchów i swoista gracja każdego wstężykowego drgnienia – komponowały się z atmosferą równowagi tego miejsca!
I pomyśleć, że tym samym Cepaea nemoralis przyglądam się już prawie 20 lat… A dopiero u Kamedułów zrozumiałem, co chciały mi przez te wszystkie lata podpowiedzieć…

O muszlach w Krakowie – 7. 2012-09-01 15:24

1346505886

Zastanawiałem się kiedyś, który ze Świętych Pańskich mógłby być – a raczej powinien być – patronem pasjonatów konchologii!? Pierwsze skojarzenie było jednoznaczne – Św. Jakub Apostoł, zwany Większym lub Starszym. Tak szlachetny Patron od razu mi zaimponował, wszak galilejczyk z Betsaidy (syn Zebedeusza i Marii Salome) był bratem samego Jana Ewangelisty i jednym z najbardziej oddanych Apostołów Mistrza z Nazaretu. Co zaś wspólnego ma Św. Jakub z muszlami, kojarzy każdy, komu dane było kroczyć pątniczym szlakiem do hiszpańskiego (galicyjskiego) Santiago de Compostela, gdzie spoczęły w cudowny sposób doczesne szczątki słynnego „Syna gromu”… Muszle przegrzebka – Pecten jacobaeus są tam wszędzie: na drzewach, ścianach, przydrożnych słupach, drogowskazach, pielgrzymich odznakach, stemplach okolicznościowych, znaczkach, medalach, paszportach pątników, pamiątkach, bibelotach, wizerunkach Św. Jakuba…No i oczywiście zawieszone na szyjach samych pielgrzymujących.

O muszlach w Krakowie – 6. 2012-08-29 19:28

1346261296
Znam kolekcjonerów muszli, którzy na równi z nowymi okazami konchologicznymi włączają do swojego zbioru najróżniejsze przedmioty, na których uwieczniono muszle, a jeszcze lepiej kompletne mięczaki. W galerii „shell related” zaprezentowałem kilka najbardziej efektownych, parakonchistycznych fanaberii…choć spektrum poszukiwań kolejnych zdaje się nie mieć końca. Na dowód bardzo efektowny ślimak z barwionej ceramiki (ok. 50 cm), odnaleziony na kramiku przed krakowskimi Sukiennicami.

O muszlach w Krakowie – 5. 2012-08-28 19:32

1346175135
W Kamienicy Hipolitów usytuowanej przy Placu Mariackim 3, mieści się jeden z oddziałów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Wystawa stała – tam prezentowana – nosi tytuł: „Dom mieszczański”. Stanowi ona swoisty obraz upodobań krakowian od XVII do XIX wieku…upodobań dotyczących wystroju wnętrz mieszkalnych tamtych czasów. Wyjątkowy jest zwłaszcza „Pokój kolekcjonera” przepełniony cennymi eksponatami, ale także drobnicą bibelotów maści najróżniejszej. Jakby tego było mało, w piwnicach Kamienicy Hipolitów urządzono czasową wystawę: „W niewoli bibelotów”, udowadniając przy okazji, jak bardzo i jak łatwo ludzie przelewają na drobiazgi wszelakie swoje uczucia. Tam też odnalazłem, przywiezioną na początku XX wieku, pięknie rzeźbioną muszlę przyłbicy – Cypraeacassis rufa, zwaną po „naszemu” – „byczym pyskiem”.

O muszlach w Krakowie – 4. 2012-08-28 18:29

1346171394
Kolejny „ślimaczy” ślad podczas rodzinnej wyprawy do Krakowa zaskoczył mnie niepomiernie. Odnalazłem go bowiem podczas sentymentalnej wycieczki do Opactwa Benedyktyńskiego w Tyńcu. W chłodnych podziemiach klasztoru urządzono intrygujące muzeum kuszące artefaktami z XI wieku, pamiętającymi początki lokacji benedyktynów na tynieckim wzgórzu. W lapidarium nie brakuje też dowodów jeszcze wcześniejszego osadnictwa celtyckiego. Pośród pradawnych grotów, ozdób oraz zapinek z brązu, rogu i żelaza dostrzegłem fragment materiału…Materiału barwionego purpurą! A przecież każdy miłośnik konchologii pamięta opowieści autorstwa p. prof. Andrzeja Samka o tym, jak to słynną „purpurę tyryjską” wyrabiano z gruczołów ślinowych śródziemnomorskich ślimaków – rozkolców: Hexaplex trunculus i Bolinus brandaris. I pomyśleć, że to pospolite mięczaki dostarczyły wielmożom naszej cywilizacji tyle „szczęścia” w noszeniu kolorowych szmatek…

O muszlach w Krakowie – 3. 2012-08-28 18:27

1346171241
Krakowskie muszle fascynują różnymi odsłonami… choćby przybierając formę zdobniczych ornamentów architektury rokokowej. Wybrałem się więc na fotograficzne „polowanie” motywu „rocaille” w krakowskich świątyniach. Niedługo miłośnicy konchologii będą mogli je ujrzeć w galerii shell-related mojej „Conchy”… a teraz ornament muszlowy prawdziwie ekscytujący. Można go odnaleźć w jezuickim kościele pod wezwaniem Św. Barbary (Mały Rynek 8). Świątynia fundacji Mikołaja Wierzynka (starszego) to mieszanina gotyku i olśniewającego baroku w postaci złotej snycerki na tle kobaltowo – granatowej marmoryzacji. W prawym, bocznym ołtarzu poświęconym Św. Alozjemu Gonzadze SJ błyszczy wielka muszla…stylizowane wnętrze przegrzebka, a może złagodzonych kształtów przydacznia? Prawdziwa piękność…

O muszlach w Krakowie – 2. 2012-08-28 18:24

1346171049

Pozostając w paleokonchologicznych klimatach Krakowa…ekspozycja p. prof. Ryszarda Gradzińskiego w Muzeum Geologii Instytutu Nauk Geologicznych PAN przy ul. Senackiej 3 ciągle przykuwa uwagę miłośników skamieniałych mięczaków, choć obejmuje tylko obszar okolic Krakowa na północ od Karpat. No i to tyle, jeśli chodzi o przyrodnicze wystawy w Grodzie Kraka :( Muzeum Zoologiczne UJ przy ul. Ingardena 6 z piękna systematyczną prezentacją mięczaków – nieczynne, a jedyna w południowej Polsce prezentacja muszli „kolekcjonerskich” w Collegium Iuridicum przy ul. Grodzkiej 53 – nie do obejrzenia, bo w lipcu i sierpniu muzeum zamknięte na głucho.

O muszlach w Krakowie – 1. 2012-08-28 18:18

1346170692
Co może robić miłośnik konchyliów w Królewskim Krakowskim Grodzie? Może chociażby wybałuszać oczy w poszukiwaniu muszli uwięzionych przez miliony lat w wapieniu, a później z rozmysłem wkomponowanych w historyczną architekturę. Wchodząc na dziedziniec Collegium Maius, a ściślej – kierując się od razu po wejściu w prawe jego krużganki i omijając po drodze kawiarnię „U Pęcherza”, można natknąć się na pokaźnego Ctenostreon pectiniformis, który jak mniemam, pamięta: jurę środkową – kelowej. Tuż obok znaleźć można skamieniałe jeżowce i parę amonitów…Wysilając wzrok, oczywiście. Choć na zdjęciu wygląda to groźnie, bo wiadomo, że pożądliwości kolekcjonerskie bywają nieznośnie trudne do okiełznania :) to jednak Ctenostreon pozostał na swoim miejscu!

Do biblioteczki konchisty… 2011-03-18 20:47

Rafał Bernard, Józef Musiał, Jerzy Błoszyk – „Profesor Jarosław Urbański”.

1300477668

Książka biograficzna, esej o profesorze Jarosławie Urbańskim prowadzącym Katedrę i Zakład Zoologii Ogólnej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu w latach 1949-1979.

Ze wstępu książki – „Życie pokolenia to zaledwie kilkadziesiąt lat. Pamięć o ludziach wybitnych zachowują przede wszystkim rodzina, przyjaciele, współpracownicy i uczniowie. W przypadku naukowców, twórców czy artystów pozostają także ich dzieła. Profesor Jarosław Urbański, nasz Profesor, był wybitnym badaczem i naukowcem – wiele już o tym napisano. Był też prawdziwym omnibusem, pasjonatem i erudytą, wyjątkową osobowością, dobrym, choć różnie odbieranym przez innych człowiekiem. Mówiono i pisano o tym zdecydowanie za mało. Człowieka zapamiętali głównie ci, którzy Go dobrze znali. We wrześniu 2009 roku minęła setna rocznica urodzin Profesora. Z tej okazji, postanowiliśmy przybliżyć Jego postać z różnych stron: tak jak zapamiętali Go bliscy i współpracownicy, tak jak odbierali i odbierają Go potomni, których łączy z Profesorem przyrodnicza pasja.”

Wydanie pierwsze. Rok wydania – 2010. Oprawa twarda. Objętość – 96 stron. Format: 210×200 mm.

Do biblioteczki konchisty… 2011-03-18 20:41

Jarosław Urbański – „Mięczaki Pienin”.

1300477265

We wrześniu tego roku minie 102. rocznica urodzin Prof. dr hab. Jarosława Urbańskiego, Wielkopolanina, profesora Uniwersytetu Poznańskiego, długoletniego kierownika Zakładu Zoologii Ogólnej, badacza ojczystej i bałkańskiej fauny, wybitnego przyrodnika i działacza na rzecz ochrony przyrody.
W „Mięczakach Pienin” pisał: „Badania nad mięczakami Pienin przeprowadzałem głównie w lipcu i sierpniu roku 1929 oraz we wrześniu roku 1931, uzupełniając częściowo zebrane materiały w ciągu lata 1936. Poszukiwaniami objąłem przede wszystkim polską część „Parku Narodowego”, a więc środkową część właściwych Pienin, która jest nie tylko najbardziej malowniczą z całego pasma, lecz posiada zarazem najbogatszą florę i faunę. Dorywczo zbierałem również w zachodnich Pieninach aż po okolice Czorsztyna oraz we wschodnich, na południowy wschód od Szczawnicy, a także na fliszowych terenach na północ i północny zachód od Krościenka.”….

Resztę warto doczytać!

Wydawnictwo – Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk. Rok wydania – 2010.
Ilość stron – 276. Format – 12.7×19.5cm.

Do biblioteczki konchisty… 2011-03-18 20:32

Krystyna Szybiak, Elżbieta Koralewska-Batura, Jerzy Błoszyk –
„Świdrzyk Wielkopolski”.

1300476732

Typowa pozycja ku rozeznaniu w malakofunie krajowej. Warto, aby trafiła do biblioteczki konchisty, któremu zależy na wiedzy z zakresu – co to za ślimak sunie po polskiej krainie?!

Wydanie pierwsze. Rok wydania – 2009. Oprawa miękka. Objętość 56 stron.
Format 165 x 235 mm

Do biblioteczki konchisty… 2011-03-18 20:22

Krystyna Szybiak – „Ruthenica filograna”.

1300476177

„Niezmiernie cieszy mnie fakt, że powstała kolejna monografia gatunku, a takie opracowania należą do rzadkich w literaturze krajowej i światowej, bowiem zebranie i opracowanie tak dużej liczby danych wiąże się z ogromnymi­ nakładami czasu i pracy – przeprowadzenie tak wszechstronnych badań (obserwacje­ laboratoryjne zwierząt, badania anatomiczne, histologiczne i cyto­logiczne, morfometria, złożone badania terenowe, wykonanie dokumentacji w postaci tabel, zdjęć i rysunków/schematów) wymagało od dr Krystyny Szybiak­ ogromnego zaangażowania i determinacji w pracy badawczej; jest jednocześnie­ dowodem Jej rozległej, rzetelnej wiedzy i dużego doświadczenia naukowego. Wielką zaletą omawianego opracowania jest to, że zostało ono przygotowane w języku angielskim, co sprawi, że publikacja znajdzie licznych odbiorców nie tylko w Polsce, lecz także na świecie. Ze względu na wiele nowych, interesu­jących zagadnień, głównie związanych z ekologią i cyklem życiowym Ruthenica­ filograna, niniejsze opracowanie z pewnością będzie cytowane w wielu publikacjach­ poświęconych biologii ślimaków lądowych, a przede wszystkim wciąż słabo poznanej biologii Clausiliidae.”

– Fragment recenzji dr Tomasza K. Maltza. Muzeum Przyrodnicze, Uniwersytet Wrocławski.

Wydanie pierwsze. Rok wydania – 2010. Oprawa miękka. Objętość 106 stron. Format 165 x 235 mm. Publikacja w języku angielskim